To niezwykłe, by w PRL-u budowano kościoły. A jednak w Elblągu w tym czasie powstało ich kilka. Jakim cudem? Przede wszystkim była potrzeba. Po wojnie dwie duże świątynie w centrum miasta – kościoły św. Anny i Trzech Króli nie zostały odbudowane, a trzy następne – kościół Najświętszej Marii Panny, św. Ducha i Bożego Ciała odbudowano z przeznaczeniem na inny cel. A miasto szybko rosło i już przerosło stan ludności sprzed wojny. Co gorsza (dla władz PRL), pomimo gróźb i próśb ludzie do kościoła nie przestali chodzić. Zabytkowy kościół św. Mikołaja pękał w szwach, a wyprawa do niego z odległych dzielnic miasta była kłopotliwa. Była więc potrzeba…
Była determinacja i spryt. Władza nie pozwalała na budowę kościołów, ale nie mogła zabronić remontować. Od remontu do rozbudowy już krok i tak w latach 70-tych niewielka cmentarna kaplica zamieniła się w przestronny kościół Wszystkich Świętych. Kościół katolicki mógł też być mecenasem kultury i ratować zabytki, czemu nie? Niszczejący poewangelicki kościół z Kaczegonosu deska po desce i gwóźdź po gwoździu został rozebrany i przeniesiony na ul. Rawską do Elbląga. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że operacja ta trwała od maja 1981 roku do grudnia 1984 roku, a więc przez cały stan wojenny. Władza, chyba z wściekłości na siebie, postanowiła popsuć uroczystość konsekracji świątyni i 1 października 1986 roku wyłączyła prąd. Nie jeździły tramwaje, a ulice miasta spowiły egipskie ciemności.
Wreszcie w połowie lat 80-tych władze PRL nieco „odpuściły”. Kraj pogrążał się w marazmie, pozwolono więc na budowę wielu kościołów. W 1973 roku z olbrzymiej parafii św. Mikołaja wydzielono obejmującą wschodnie dzielnice miasta parafię św. Jerzego. Niewielki zabytkowy kościół nie był w stanie pomieścić wszystkich wiernych. Latem msze odprawiano na dziedzińcu, zimą ludzie stali przed drzwiami. Władze jednak nie zgadzały się na budowę nowego kościoła. Dopiero w latach 80-tych władze zmieniły front i wydano takie pozwolenie. Jednak kościół pozwolono wybudować nie w parku Traugutta, gdzie był kiedyś kościół św. Anny, ale na brzegu Kumieli. Opracowany przez arch. Annę Barszczyńską projekt przewidywał przekrycie rzeki tarasem i wybudowanie kościoła wraz z ośrodkiem parafialnym. Zrealizowano tylko część tego projektu. Na wybranie patronatu Miłosierdzia Bożego olbrzymi wpływ miał mieszkający niedaleko pułkownik Bolesław Nieczuja-Ostrowski. Przyszły generał był propagatorem kultu przesłania siostry Faustyny. W dodatku w parafii przechowywano bardzo cenny obraz.
Jest taka scena w filmie Jerzego Łukaszewicza „Faustyna”, w której główna bohaterka nie jest zadowolona z obrazu namalowanego przez Marcina Kazimirowskiego. Każe malować kolejny obraz. A co się stało z tym pierwszym? – nie został zniszczony, lecz sprzedany. Najprawdopodobniej obraz ten otrzymał w prezencie na swoje święcenia kapłańskie w Wilnie ks. kanonik Mieczysław Wojciuk. Wkrótce potem przyjechał do Elbląga i rozpoczął pracę duszpasterską w kościele św. Jerzego. Oczywiście zaprzyjaźnił się z pułkownikiem Nieczują-Ostrowskim. Dziś cenny ten obraz wisi na lewej ścianie kościoła i jest jednym z nielicznych zachowanych dzieł Kazimirowskiego (prawie wszystkie zaginęły podczas wojny). Tak obok Wilna i krakowskich Łagiewnik Elbląg wpisał się w historię kultu Miłosierdzia Bożego…
(Tekst za: Juliusz Marek, Telewizja Elbląska)