W SZKOLE U KS. MARCINA AK: Lekcje religii – w szkole czy przy kościele? MN: W szkole….
W SZKOLE U KS. MARCINA
AK: Lekcje religii – w szkole czy przy kościele?
MN: W szkole. Zdecydowanie. Jest to wygodne dla wszystkich. Jest większe oddziaływanie nawet na tych, którzy nie praktykują swojej wiary.
AK: 1 czy 2 godziny tygodniowo?
MN: A to zależy, w liceum wystarczyłaby jedna godzina, w podstawówce dwie.
AK: Już prawie 3 miesiące uczenia i?
MN: Uczę dzieci klas I-IV. Są super! Jeszcze na praktykach studenckich uczyłem dzieci i młodzież. I gdzieś podskórnie liczyłem na dzieci. Są pełne dobrych chęci, spontaniczne i autentyczne, chociaż czasem trudno je ogarnąć.
AK: Frekwencja?
MN: 95%. Na 219 uczniów na religię nie uczęszcza 10 osób.
AK: Kontakt z gronem pedagogicznym?
MN: Poznajemy się. Relacje są dobre. Minęło za mało czasu by powiedzieć coś więcej.
AK: Dyrekcja?
MN: Super. Jestem nowym, młodym nauczycielem. Muszę dużo się uczyć, szczególnie spraw metodycznych, organizacyjnych. Jestem wdzięczny za doznaną pomoc.
AK: Wkrótce pierwsza hospitalizacja i co?
MN: Pierwsza w moim życiu. Już się do niej przygotowałem. Ciekawe na jaką klasę trafię i co powie potem pani Dyrektor.
AK: Sukcesy?
MN: Serdeczność dzieci. Dobry kontakt z nimi. Są pierwsi ministranci i śpiewacy w scholii. Nie jest łatwo pracować po dobrej katechetce, jaką jest pani Sylwia.
AK: Porażki?
MN: Myślałem, że szybciej i więcej – tak od razu – nauczę dzieci. A często trzeba poczekać, obniżyć się do ich poziomu.
AK: Czyli same plusy?
MN: Myślę, że tak. Jeszcze dużo pracy przede mną. Oby tych plusów było jeszcze więcej.